Karolina Nieckarz
Recenzja "Radio bęben plemienny" - rozdziału opublikowanej 1964 r. pracy Marshalla McLuhana Understanding Media: The Extension of Man. W tłumaczeniu polskim Karola Jakubowicza została wydana przez Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe [Przekaźniki, czyli przedłużenie człowieka, w: M. McLuhan, Wybór pism. Warszawa 1975]
Marshall McLuhan to nie jakiś tam medioznawca. To nie
jakiś tam ekspert. McLuhan to ikona i symbol badań nad mediami, pewna etykieta
i odnośnik, na który powołują się rzesze piszących o mediach. Sięgnęłam po jego
tekst „Radio bęben plemienny” z 1964 i nie zawiodłam się. McLuhan dość
przystępnym językiem i używając zrozumiałych przykładów wykłada nam swoją
teorię o tym medio-przekaźniku. Mam uczulenie na stricte naukowe teksty, w
których połowy wyrazów nie rozumiem, a druga połowa wydaje się być mową trawą.
Na szczęście McLuhan wywiązywał się w swojej pracy ze stanowiska jakie objął w
loży pop-kultury i – zazwyczaj - bez zbędnych pseudointeligentnych udziwnień,
jest w stanie zainteresować swoim wywodem średnio rozgarniętego czytelnika.
Druga sprawa, że nie zawsze wiadomo, o co badaczowi chodzi.
Według McLuhana radio to przedłużenie zmysłów człowieka i
jednocześnie powrót do pierwotnych instynktów plemiennych, w których nadajnik
był zastępowany bębnem. Porównanie jest
bardzo ciekawe i przewija się w trakcie wywodu badacza. Zainteresował mnie
przykład nastolatków, którzy przy słuchania radia odczuwają, według McLuhana,
zarówno samotność, jak i poczucie „więzi plemiennej” z rówieśnikami. Jako
niedawny nastolatek bardziej utożsamiam swoją więź plemienną z facebookiem, ale
mogę sobie wyobrazić, że radio w latach 60. rzeczywiście mogło pełnić taką
rolę. O zgrabnym połączeniu się tematu z zagadnieniem „globalnej wioski”, które
opracował również McLuhan wspominać nie trzeba (zresztą, sam autor w pewnym
momencie nawiązuje do owego terminu, klepiąc samego siebie po ramieniu).
By określić poczucie wspólnego obcowania w przestrzeni
słuchowej McLuhan używa słowa Lebensraum, czyli określenia przestrzeni
życiowej dla „rasy panów” używanego przez nazistów - wywnioskować można co
najmniej sceptyczny stosunek badacza do tego zjawiska „współodczuwania”. W każdym razie według McLuhana programy
informacyjne służą angażowaniu słuchaczy, ponieważ, cyt. „prognoza pogody
interesuje wszystkich”. Według autora radio ewoluowało z medium czysto
rozrywkowego, do czysto informacyjnego. To dość zabawne, ponieważ w
dzisiejszych czasach można by śmiało zrównać obie te cechy, lub nawet
powiedzieć, że jest zupełnie na odwrót. No, ale nie zapominajmy, że tekst
powstał prawie 50. lat temu!
Według badacza radio dostarcza osobistych, prywatnych
przeżyć. Porozumienie następuje na linii: autor tekstu/lektor à
słuchacz. Przykładem na zaangażowanie słuchającego w przekaz jest dla McLuhana
program audycja Orsona Wellesa, który informował przez radio o inwazji Marsjan
na Ziemię. Ludzie po tych wiadomościach chowali się w schronach i organizowali
zapasy jedzenia. McLuhan uważa, że te cechy radia, które wykorzystał Welles w
celach rozrywkowych, Hitler potraktował w zupełnie poważny sposób i również
dzięki nim wpłynął na ludzi. Ciężko nie zgodzić się z tą tezą.
McLuhan poświęca również fragment tekstu rozważaniom na
temat rozwoju radia w kulturach piśmiennych, jak i niepiśmiennych. Ludziom, dla
których pismo było elementem życia codziennego powstanie radia i jego rozwój
było naturalną koleją rzeczy. Natomiast kultury bez tradycji słowa pisanego
przyjęły ten wynalazek jako rewolucyjny. McLuhan w nieco abstrakcyjny tłumaczy,
że pismo kształtujące rozwój osobowości jest podstawą rozwoju gospodarczego.
Nie wiem, czy do końca zrozumiałam tę teorię. Wydaje się być interesująca,
aczkolwiek mam wrażenie, że autor czasem zbyt zatapia się we własnych myślach,
nie próbując przełożyć ich na rzeczowy język.
Wzruszyło mnie natomiast narzekanie McLuhana na zjawisko
ignorancji wobec badania zjawiska przekazu radiowego. Badacz pod koniec swojego
wywodu wręcz smuci się faktem, że nikt nie zauważa jak wiele radio mówi o
społeczeństwie, jak ciekawym jest przykładem cofania się do czasów epoki
plemiennej. Oczywiście nikt, oprócz jego samego, a jakże. Jednak
spostrzegawczości McLuhanowi nie można odebrać. Podsumowując brak
zainteresowania podobnymi badaniami pisze
„...powszechna nieświadomość oddziaływania techniki na psychikę musi
być nieodłącznym skutkiem tegoż oddziaływania...” – myślę, że słowa te,
wypowiedziane w dzisiejszych czasach w kontekście telewizji, czy Internetu
byłyby tak samo aktualne. I dlatego właśnie zachęcam do lektury McLuhana.
przydatny wpis!
OdpowiedzUsuńświetny ten blog i ciekawe treści
OdpowiedzUsuńfajnie tu ! Podoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńFajny wpis
OdpowiedzUsuńJa osobiście nadal wybieram włączenie radia a nie telewizora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst. Super to czytać
OdpowiedzUsuńSuper ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł ale chyba jednak tak nie jest :)
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuń