Kilka postów wcześniej pisałem o
inwazji reklam w Internecie, która codziennie uprzykrza życie. Podobne odczucia
wyrazić mogę odnośnie zalewu reklam w rzeczywistej przestrzeni miejskiej. Jest
to istotne, ponieważ, o ile w każdej chwili możemy wyłączyć natrętną reklamę
internetową (czasem wcale nie jest o takie proste), to szpecące miasto wielkie
billboardy i szyldy nie są tak łatwe do usunięcia. Z jednej strony,
normalnym jest, że firmy usługowe, marki i instytucje reklamują się w publicznej
przestrzeni. Z drugiej nasuwa się pytanie, gdzie jest granica, której nie
powinno się przekraczać ingerując w materialną tkankę obszaru miejskiego.
Rozważmy to na przykładzie Krakowa. Miasto to, specyficzne pod względem
urbanistyki, swoje centrum turystyczne, historyczne, funkcjonalne i komunikacje
sytuuje w tym samym miejscu, w przeciwieństwie choćby do Warszawy. Zatem,
wszyscy, chcący się zareklamować siłą rzeczy wybierają przede wszystkim ścisłe
centrum, które stanowi jednocześnie jedno z najcenniejszych i najpiękniejszych
zespołów urbanistycznych w Europie. Wielkie billboardy, szyldy i inne nośniki
reklam przez ostatnią dekadę zatruwały krakowskie Stare Miasto. Doszło do tego,
że reklamy zasłaniały całe fasady zabytkowych kamienic, a pstrokate szyldy
różnej wielkości wystawały kilka metrów w głąb ulicy Doskonale prezentuje to
zdjęcie ulicy Floriańskiej sprzed kilku lat.
Władze miasta, widząc, że sprawa
zmierza w złym kierunku w roku 2011 utworzyły na terenie całego Starego Miasta
park kulturowy. Dało to narzędzia do kontrolowania przestrzeni publicznej. Od
dwóch lat wielkość szyldów reklam, wymiary ogródków itp. Określa specjalny
regulamin. Sprawa ta ma dwie strony medalu. Z jednej strony oczywistym jest
słuszna intencja ochrony wartości estetycznych i historycznych tej części
Krakowa. Z drugiej zaś, jest to ewidentne ingerowanie w naturalny porządek
społeczny, który chcąc, czy nie chcąc dąży to tego, a by przestrzeń publiczna
przesycona była mediami. Niektórzy uważają, że tworząc park kulturowy na
terenie ścisłego centrum jednego z głównych miast Polski ograniczamy jego
rozwój i pętamy społeczeństwo. Jednakże według mnie racja jest po stronie
władz, gdyż nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak daleko ta billboardyzacja
mogłaby zajść na obszarze Starego Miasta. Być może wielkie plakaty reklamowe
zawisłyby na Wieży Ratuszowej albo Sukiennicach. O zgrozo.
Wiele budynków nie spełniających
swojej zasadniczej funkcji służy dziś za wielkie stelaże na reklamy. Przykłady
poniżej. I znowu dylemat: niby ingerencja w „naturalny miejski krajobraz”, ale
jednak, lepiej niż te anty-budynki miałyby stać puste. Innym przykładem może
być oblepianie architektury dziesiątkami reklam na raz. I tak nie wiadomo, na
co spojrzeć. Jeszcze gorzej, jest, gdy jedziemy samochodem, a wzdłuż drogi
ciągną się kilometry billboardów. Nie trudno wtedy o dekoncentrację i wypadek.
Innym faktem jest, że wiele
budynków po prostu nie jest przystosowana do przyjmowania reklam i otwierania
się na media. To jedna z przyczyn, która sprawia, ze tak restrykcyjnie reaguję
na ingerencje mediów w fasady
architektoniczne. We współczesnym budownictwie nierzadko uwzględnia się miejsca
przewidziane na reklamy, tak iż całość współgra ze sobą. Dobrym przykładem mogą
być butiki Prady, w Nowym Jorku czy Tokio. W obszar fasady wmontowane zostały
tam specjalne ekrany, pozwalające przechodniowi wirtualnie przymierzyć ubrania
– reklama, nowoczesna, pomysłowa i co najważniejsza wpisująca się w ogólny
koncept przestrzeni oraz nie wchodząca w konflikt z otoczeniem.
Wróćmy jednak do Krakowa. Tutaj
dylemat jest poważny. Nie wyburzymy zabytkowej zabudowy, a by w jej miejsce
wstawić architekturą przystosowaną do reklam. Pozostaje mieć nadzieję, że
reklamodawcy postępować będą zgodnie z zasadami decorum i przystosowywali swoje
reklamy do środowiska, w którym mają zawisnąć. Może wtedy zamiast straszyć
i irytować, faktycznie zaczną spełniać właściwą sobie funkcję.
Coraz więcej takich reklam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście polskie ulice przesycone są ilością i wielkością reklam. Według mnie takie regulacje, jak w Krakowie, powinny być również zastosowane w przypadku innych, większych miast Polski.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Wprowadzone w Krakowie regulacje dotyczące reklam powinny objąć nie tylko inne większe miasta, ale przede wszystkim być stosowane także poza starówkami.
OdpowiedzUsuń